(Nie-)zwykła defilada?
Krzysztof Ruchniewicz
/17.07.2013/ Gościem specjalnym tegorocznej defilady ulicami Paryża z okazji narodowego
święta Francji (14 lipca) były m.in. Niemcy. W tym roku oba państwa obchodziły hucznie
50 rocznicę podpisania Traktatów Elizejskich. Stosunki niemiecko-francuskie po 1945
r. to długa, niełatwa, ale też konsekwentnie wytyczana droga ku dobrosąsiedzkiemu
ułożeniu wzajemnych relacji, porozumieniu i pojednaniu, tak w wymiarze państwowym,
narodowym, ale i na płaszczyźnie kontaktów międzyludzkich. Było to dzieło wspólne
elit obu krajów. Rolę przewodników, ale i przykładów pełnili przywódcy: kanclerz
RFN, Konrad Adenauer i prezydent Francji, Charles de Gaulle. Traktaty Elizejskie
stały się rzeczywiście tym, czym miały być: trwałą podbudową pod współpracę i zbliżenie.Musiały
jednak upłynąć dziesięciolecia, by francusko-niemiecka bliskość zamanifestowała się
choćby takich wydawałoby się prozaicznym faktem, jak uczestnictwo niemieckiej delegacji
we francuskich świętach.
Foto: Program obchodów narodowego święta Francji 14 lipca 2013 r.
Pojednanie i zbliżenie niemiecko-francuskie po 1945 r. nie było jedyną opcją. Relacje
mogły się ułożyć inaczej. Podobnie jak stosunki polsko-niemieckie, tak na kontakty
Berlina z Paryżem niezwykle silnie wpływała historia. Generalnie jednak istniała
znacząca różnica: nawet w okresie wojen Niemcy i Francuzi darzyli się szacunkiem,
podkreślali swą przynależność do kultury zachodniej, nie lekceważyli się. Kiedy ważyły
się losy rękopisów Heinricha Heinego wystawionych na sprzedaż w latach 60. XX w.,
prezydent Francji Ch. de Gaulle podjął decyzję o ich zakupie i umieszczeniu w zbiorach
Francuskiej Biblioteki Narodowej (jedyny przypadek przechowywania rękopisów niemieckiego
autora). Traktował on spuściznę H. Heinego jako część wspólnego dziedzictwa. Takiego
podejścia z pewnością nie widać za często w relacjach polsko-niemieckich. W porównaniu
z przeszłością są one wręcz zdumiewająco dobre, wszakże porównanie z niemiecko-francuskimi
wypada nadal blado.
Pojednanie i zbliżenie niemiecko-francuskie było – bez wątpienia – procesem złożonym
z wielu etapów i wielu poziomów. Ogromną rolę odegrali w nim ipolitycy, i elity kulturalne,
ale i oba społeczeństwa. Jak każda „wielka opowieść” ma on swoje ikony i symbole.
Bez wątpienia pierwszym z nich była wspólna msza św. w katedrze w Reims z udziałem Ch.
de Gaulle’a i K. Adenauera. Słynne zdjęcie pokazało obu polityków, stojących obok
siebie we wspaniałym gotyckim wnętrzu. Osamotnieni, bez świt, w skupieniu.
Foto: Fragment relacji z pobytu kanclerza K. Adenauera we Francji w 1962 r.
Wielkość Traktatów Elizejskich polegała również na stworzeniu skierowanej ku przeszłości
bazy dla nowych stosunków między zwykłymi ludźmi. Tworzyło jąbiuro wymiany młodzieży
niemiecko-francuskiej. Polityczne działania miały się więc bezpośrednio przekładać
na wspieranie kontaktów młodych ludzi, na kształcenie młodych generacji w duchu dialogu
i zbliżenia. Wiele lat później, na początku nowego stulecia, parlament młodzieży
obu państw wystąpił do polityków z propozycją wydania podręcznika do historii, który
mógłby być używany w szkołach niemieckich i francuskich. Po latach inicjatywa ta
została zrealizowana i obecnie uczniowie we Francji i Niemczech mogą korzystać z
takiego wspólnego podręcznika.
Foto: Fragment relacji ze spotkania kanclerza H. Kohla z F. Mitterandem w Verdun
w 1984 r.
Drugi etap zbliżenia (zachodnio-)niemiecko-francuskiego przypada na lata 80. XX wieku.
22 września 1984 r. prezydent Francji, Francois Mitterand i kanclerz Niemiec, Helmut
Kohl spotkali się w na cmentarzu w Verdun i wspólnie oddali hołd poległym w tej bitwie-rzezi
tysiącom żołnierzy. W necie można obejrzeć przejmującą relację z tego spotkania.
Obaj politycy stoją obok siebie. W pewnym momencie podają sobie ręce i tak złączeni
trwają przez dłuższą chwil, manifestując wspólne upamiętnienie i wspólną żałobę.
Trzeci etap otworzyli Gerhard Schröder i Jacques Chirac. Francuski prezydent w 2004
r. po raz pierwszy zaprosił niemieckiego polityka tej rangi do wzięcia udziału w
obchodach 60. rocznicy lądowania aliantów w Normandii. Także i tu mieliśmy do czynienia
z ważnymi gestami. Po raz pierwszy niemiecki kanclerz był „normalnym” gościem obok
prezydenta USA, Georga Bush’a i innych przedstawicieli dawnych państw-członków koalicji
antyhitlerowskiej. J. Chirac i G. Schröder uścisnęli się serdecznie w miejscu upamiętnienia
w Caen, a w uroczystościach wzięli też udział niemieccy weterani II wojny światowej
i niemiecka młodzież. Kanclerz i prezydent uczestniczyli w odsłonięciu jednego z
najnowocześniejszych muzeów historycznych we Francji w Caen, poświęconego alianckiej
inwazji. W pamięci Francuzów utkwiły proste słowa kanclerza: „Chcemy pokoju„.
Kilka lat temu zwiedzałem to miejsce. Trzeba przyznać, że nie szczędzono środków
na budowę muzeum i wspaniałej ekspozycji. Po jej zwiedzeniu miałem jednak mieszane
uczucia. Autorzy wystawy nie poprzestali tylko na ukazaniu wydarzeń poprzedzających
desant aliantów na plażach Francji. Postawili sobie za cel pokazania całej II wojny
światowej. Jednak zrobili to bardzo pobieżnie i wyrywkowo. Na darmo szukałem charakterystycznego
zdjęcia ukazującegowybuch II wojny. Znalazłem jedynie zdjęcie … pucybuta w Nowym
Jorku, obok którego stał stojak z pierwszą stroną gazety, informującej o wybuchu
wojny.Informacji o wojnie obronnej Polski i polityce okupacyjnego na ziemiach polskich
nie znalazłem wcale. Nie były to jedyne mankamenty. Francuskiemu ruchowi oporu poświęcono
dużo miejsca. Informacje były bardzo obszerne. O reżimie Vichy informowała jedynie
jedna tablica, która znalazłem właściwie przez przypadek. Zadałem sobie trud nawiązania
kontaktu z dyrekcją muzeum. Okazał się bezowocny, choć pouczający…
Ostatni czwarty etap wiązać można z zaproszeniem przez prezydenta Nicolas’a Sarkozy’ego prezydenta
RFN, Horsta Koehlera w 2009 r. do wzięcia udziału w obchodach rocznicy zburzenia
Bastylii. Musiało więc minąć ponad 60 lat od zakończenia II wojny światowej, by niemiecki
polityk mógł uczestniczyć w tradycyjnym święcie narodowym Francuzów, przekazać gratulacje
i najlepsze życzenia „bratniemu” narodowi. Jednocześnie była to też okazja do wspólnego
świętowania 20-lecia istnienia brygady niemiecko-francuskiej. W defiladzie wzięło
wtedy udział 150 żołnierzy niemieckich. Zaproszenie prezydenta Sarkozy’ego podkreślało
przyjaźń niemiecko-francuską i jej ważną rolę w budowie jedności europejskiej. Gest
został doceniony. Dla Koehlera zaproszenie było „znakiem, (że) Sarkozy przykłada
do relacji niemiecko-francuskich duże znaczenie„. A następnie dodał: „Ile razy niemieccy
żołnierze maszerują po Polach Elizejskich, przypominamy sobie złą przeszłość„. Jednak
ta pamięć tworzy fundament ”stałego doświadczenia”, jakim jest jedność europejska.
Wypowiedź ta ponownie uwypuklała rolę i znaczenie tandemu niemiecko-francuskiego
dla pogłębienia procesu integracji europejskiej i pokoju na kontynencie. „Zła przeszłość”
znalazła się w szufladce z napisem „zamknięty rozdział historii”…
Foto: 292 batalion strzelców (Jägerbatalion) maszeruje Polami Elizejskimi.
W tym roku jednostki wojsk niemieckich wspólnie z ich francuskimi partnerami dumnie
maszerowały Polami Elizejskimi. Publiczność nie gwizdała, w pełni zaakceptowała obecność
dawnego wydawałoby się wiecznego wroga. Niemieccy żołnierze zebrali nawet brawa.
Foto: Parada z okazji narodowego święta Francji 14 lipca 2013 r.
Ps. Na lotnisku, pełen jeszcze wrażeń dowiedziałem się z plakatu, że wracam do „nowej
Europy”. Niemal na inny kontynent. Zdaje się, że ciągle odległość z Warszawy do Paryża
nie wynosi tyle samo, co znad Sekwany nad Wisłę. I Odrę, rzecz jasna:))!