Komentarz: UE i Berlin patrzą podejrzliwie na "trójmorski" szczyt Donalda Trumpa
Krzysztof Tokarz
/05.07.2017 / Prezydent USA ma spotkać się z przywódcami 12 krajów „Trójmorza”i to
już w ten czwartek w Warszawie. Władze UE i Berlin obawiają się , że Amerykanin
może wzmocnić swoją pozycję w Europie. Niemcy swoje obawy ubierają w słowa, że rzekomo
Trump chce wykorzystać spotkanie szczytu Trójmorza do siania podziałów w Unii. Nie
od dziś Niemcy zasłaniają się Unią kiedy mowa jest o nich samych. A obecne kierownictwo
UE jest mocno zdominowane lub wręcz „obsadzone” przez Berlin.
„Trójmorze” (nazywane do niedawna Międzymorzem) to mocno popierana przez Warszawę
inicjatywa obejmująca Austrię, Bułgarię, Chorwację, Czechy, Estonię, Litwę, Łotwę,
Polskę, Rumunię, Słowację, Słowenię oraz Węgry. Trójmorze ma służyć zacieśnianiu
współpracy energetycznej, gospodarczej i infrastrukturalnej, ale – zorganizowane
w Warszawie - spotkanie z Trumpem dodaje teraz Trójmorzu mocnego wymiaru geopolitycznego.
I tego właśnie obawiają się Niemcy i UE najbardziej. Ten strach Berlina i Brukseli
nie jest całkiem bezzasadny. W Brukseli pojawiły się obawy, że Trump zechce dzielić
Europę na „starą” Unię oraz przyjaźniejszą mu „trójmorską” część UE.
Obawy w sprawie Trójmorza to nie tylko zasługa Trumpa, lecz i obecnej rosnącej na
arenie międzynarodowej siły i znaczeniu Polski. Gdy Barack Obama spotkał się z 11
przywódcami „młodszej Europy” w 2010 r. na marginesie szczytu USA-Rosja w Pradze
- nie wywoływało to wielkiego „strachu o podziały w UE”. Wtedy była inna sytuacja
i spotkania ówczesnego gospodarza Białego Domu z - pogardliwie przez niektórych na
zachodzie nazywanymi krajami z Europy Środkowowschodniej - „eurobiedotą”, było przyjęte
spokojnie, bez emocji. Temu podobne spotkania były zresztą w Unii praktykowane od
lat. Obecnie istotną różnicą co do składu jest tylko dołączenie Austrii do Trójmorza.
Ta cała inicjatywa jest wzmocniona przez zdeterminowaną Polskę – rozpychającą się
po wpływy w regionie i UE. Strach starych rozdających znaczone karty graczy w UE
jak Francja czy Niemcy – oczywiście poprzez Brukselę przed „Trójmorzem”, opiera się
na przekonaniu, iż być może u ich boku właśnie rodzi się silny „blok”, konkurujący
z Berlinem i Paryżem. Te dwie europejskie stolice, od momentu Brexitu rozkazujące
wszystkim - nie chcą się dzielić władzą z nikim. Fracuzi, a zwłaszcza Niemcy efektów
wizyty Trumpa w Warszawie obawiają się najbardziej. Przyjazd amerykańskiego prezydenta
wcale nie przesądza, ani o sukcesie, ani o porażce projektu Trójmorza. Ale może mieć
spory wpływ na dalsze jego losy. Stronnicy Brukseli i Berlina już teraz dyskredytują
znaczenie wizyty amerykańskiego prezydenta Donalda Trumpa w stolicy Polski. Wypisują
propagandowe slogany o tym, że ponoć Polska jest drugą Arabią Saudyjską. Wprawdzie
to tylko prymitywna propaganda, lecz znakomicie odzwierciedla strach przed ewentualnymi,
ale wcale nie pewnymi- zmianami sił wewnątrz Unii Europejskiej. Niemcy i Bruksela
chcą aby pozostało jak jest.