Debata po niedoszłym zamachu w RFN. Uchodźcy po lupą?
/ 14.10.2016 / Syryjczyk Dżabr Al-
Składanie wniosku azylowego w Niemczech w przeszłości poniekąd przypominało wypełnianie kuponu totolotka.
Podczas gdy niektórzy syryjscy uchodźcy przez kilka godzin wypytywani byli przez urzędników, inni imigranci musieli tylko wypełnić jakąś kartkę, podając powody ucieczki, i to wszystko. Tak było w przypadku studenta Take Bakri. Kiedy w 2015 r. przyjechał do Niemiec, musiał tylko wypełnić kwestionariusz.
Uproszczenie procedur
– Zdaję sobie sprawę, dlaczego urzędy wprowadziły taką procedurę -
Wielu z nich nie miało ważnych dokumentów, niektórzy rejestrowali się w jednym mieście, by potem pojechać do innego, albo w ogóle opuszczali RFN i osiedlali się gdzieś indziej w Europie. Z tego względu – obowiązkowe w przypadku Syryjczyków, Irakijczyków i Erytrejczyków – rozmowy zastąpiono pisemnym kwestionariuszem.
Troska o bezpieczeństwo
Problem polegał jednak na tym, że pod tak uproszczoną procedurę "podłączyło się" także wielu Marokańczyków i innych północnych Afrykańczyków, podając się za Syryjczyków. Federalny Urząd Migracji i Uchodźców (BAMF) ze względów bezpieczeństwa przywrócił więc zaniechane uprzednio rozmowy. Urzędnicy pobierają teraz odciski palców, robią zdjęcia osobom ubiegającym się o azyl i porównują te informacje z bankiem danych policji federalnej. Kontroluje się także dokumenty tożsamości. Tak wygląda to przynajmniej w teorii.
Jednak od momentu policyjnej obławy w Chemnitz i ujęcia domniemanego terrorysty związanego
z tzw. „Państwem Islamskim” (PI) w Lipsku, mnożą się głosy domagające się dokładnego
sprawdzania, czy potencjalni azylanci nie stanowią zagrożenia dla bezpieczeństwa. Dżaber
al-
Polityk bawarskiej chadecji, Hans-
Źródło: Deutsche Welle http://www.dw.com/pl/debata-