SPOŁECZEŃSTWO KOMENTATOR EUROPA-NIEMCY-POLSKA

Moja babcia nie dożyła filmu o „Wołyniu”


Krzysztof Tokarz


/ 26.09.2016 /Film "Wołyń " Wojciecha Smarzowskiego – jak można było przewidzieć -  nie dostał głównej nagrody na Festiwalu Filmowym w Gdyni. Ale „Wołyń” nie jest filmem dla nagród. To jest film, który ma otworzyć oczy milionom Polakom na historię przed nimi przez lata ukrywaną.  Obraz Smarzowskiego to kino wstrząsające, które jeszcze długo po seansie pozostawia widza bez słów i ze ściśniętym w gardłem. Tak twierdzą ci, którzy już go mieli okazję widzieć. Na ten film czekały setki tysięcy Polaków przez ponad 70 lat! Rzezią wołyńską  nazywa się ludobójstwo dokonane przez ukraińskich nacjonalistów na ludności polskiej w latach 1943-45, na terenach należących obecnie do Ukrainy. Masowe mordy całych  polskich wiosek dokonywane były przez UPA przy aktywnym wsparciu ukraińskich sąsiadów. Szacunki ofiar ludobójstwa są bardzo rożne, od 60 tys. Polaków – aż do 600 tys.  polskich mężczyzn, kobiet, osób starszych i małych dzieci. Ze względu na wyjątkowo sadystyczne metody zabijania i tortur, niektórzy historycy postulują nadanie zbrodniom ukraińskich nacjonalistów specjalnej kategorii "genocidum atrox" - "ludobójstwo ze szczególnym okrucieństwem".

"O miłości w nieludzkich czasach" - głosi hasło reklamowe "Wołynia". Wojciech Smarzowski wspaniale pokazuje emocje. Wspomniana na plakacie miłość pozostaje jednak na odległym planie. Widz ogląda przede wszystkim piekło, jakie ludzie są w stanie zgotować ludziom.

reklama










Powstania filmu o Wołyniu ani jedna z moich babć już nie doczekały. Chociaż  zawsze bardzo pragnęły, jak setki tysięcy do nich podobnych Kresowianek, aby taki film powstał. Obie przeżyły ludobójstwo, jakiego dopuściło się UPA. Jedna z moich babć, kłuta bagnetem przez Ukraińca z UPA,  ale jakoś dała radę. Nawet nie pisnęła wówczas, kiedy Ukrainiec przebijał ją bagnetem. Gdyby to zrobiła, zamordowałby ją jak wiele innych polskich ofiar. Jej siostra wówczas 17 letnia dziewczyna, już nie miała już tyle  „szczęścia”. UPAowcy bestialsko ją zamordowali, przed śmiercią jeszcze nią okrutnie torturując. Kiedy moją babcię wypędzono z wioski koło. Tarnopola, ta osiedliła się blisko Wrocławia. Za czasów komuny nie można było o ludobójstwie na Kresach głośno mówić. Kiedy jakiś Kresowiak nieopatrznie wspominał o swojej wiosce na dawnych kresach, od razu popadał w niezłe tarapaty. Panowała  wówczas tzw. „ państwowa i socjalistyczna przyjaźń” z ZSRR. Druga babcia  też  przeszła przez piekło UPA. Udało się jej ledwo ujść z życiem z pogromu na Kresach. Myślała, że chociaż po 1989 roku, już w III RP, coś się zmieni! Ale nic z tego. W tym temacie panowała taka sama cenzura jak wcześniej. Moja babcia zawsze marzyła o tym, aby mogła wybrać się z własnymi dziećmi i wnukami do kina. Ale nic o Wołyniu nie grali...Był zakaz i cenzura. Po 1989 roku, już niejawna, nie państwowa, ale równie skutecznie blokująca powstawanie filmów o tragedii Polaków na Kresach II Rzeczypospolitej.  Owszem kręcili filmy o Katyniu,  o Holokauście, o Jedwabnym. Ale aby zrobić film jak Smarzowski, o polskich bohaterach i ofiarach na kresach jakoś odważny, artysta, reżyser nie znalazł ani czasu, ani ochoty, ani odwagi.....Taka o to jest smutna prawda. Moja babcia zmarła już w III,  wolnej przecież Rzeczpospolitej.  Ale nie doczekała się filmu o Wołyniu. Ja zabiorę swoją córkę na film Smarzowskiego, aby poznała nieco historii naszej rodziny. Ale również po to, aby wiedziała, że temat ludobójstwa na Kresach przestaje w końcu być tabu. Ten jeden film  Smarzowskiego wszystkiego nie załatwi. Nie zapełni dziury jaka powstała w śwaidomości społecznej przez ponad 70 lat. Trzeba mieć jednak nadzieję, że po nim powstaną kolejne filmy, programy telewizyjne, książki. Kto wie, może po Smarzowskim, inny reżyser odważy się opowiedzieć historię zamordowanych przez UPA- takich jak siostra mojej babci? Nie po to aby dzielić, lecz po to, aby prawda, nawet ta bolesna, przyczyniła się do prawdziwego pojednania pomiędzy Polską a Ukrainą. Nie jak to miało miejsce przez ostatnie 27 lat od odzyskania przez Polskę wolności, gdy oficjele demonstrują „przyjaźń”, już nie „państwową” jak za czasów komuny, lecz   „fasadowo - urzędową”. Największe korzyści i splendor często “wyciągali”  ci, co zamiatali pod dywan bolesną prawdę o Wołyniu, sami mianując się „prawdziwymi przyjaciółmi Ukrainy”. Na zakończenie, aż ciśnie się na usta pytanie. Dlaczego tak późno powstał film o Wołyniu? Po ponad 70 latach! W między czasie nakręcono jak nie setki, to dziesiątki  filmów o Holokauście. Prawdą jest też, że  pojawiły się filmy nawet o Katyniu. Lecz nad ludobójstwem na Wołyniu panowała nie tylko „polityczna”, lecz i „artystyczna” cisza. Brak filmów i pamięci o polskich kobietach, dzieciach i mężczyznach - to poniżanie polskich ofiar Wołynia. Nie pozwólmy, aby nasi rodacy, tacy sami jak my dziś, jedynie mający pecha, być tam i wtedy, umierali dwa razy. Pierwszy raz bestialsko mordowani przez UPA, a drugi przez własnych rodaków przez uporczywe przemilczanie ich historii i wreszcie zapomnienie.

.



reklama
reklama
reklama
darmowa dostawa Image Banner 180 x 150
10 procent rabatu Image Banner 750 x 200
Lato_2016_ Image Banner 160 x 600
lotto kf Image Banner 300 x 250

Czytaj także:

Komentarz: Gienia nie była żadną „okupantką”

Krzysztof Tokarz

/ 12.07.2016/ 11 lipca stał się nieformalną datą pamięci o Polakach, ofiarach ludobójstwa jakiego dopuścili się ukraińscy sąsiedzi i bandy UPA. Do dziś nie wiadomo ile dziesiątek lub setek tysięcy niewinnych polskich mężczyzn, kobiet i dzieci straciło życie w męczarniach. Wielu naszych rodaków było bestialsko zamordowywanych przez ukraińskich sąsiadów. Często przy użyciu siekier, motyk i  podobnego„innego sprzętu”. Ludobójstwo to ludobójstwo.