Teraz Grecy za długi sprzedają Niemcom lotniska. A Polska w przyszłości za długi
sprzeda Wrocław?
Krzysztof Tokarz
/ 21.08.2015/ To wkrótce będzie rzeczywistość: wylądujesz w Grecji, ale na lotnisku
niemieckim! Grecki rząd właśnie zatwierdził sprzedaż 14 portów lotniczych. Również
tych znanych Polakom, którzy odwiedzali popularne greckie wyspy. Lotniska kupi firma
z Niemiec. Niemiecki Bundestag przyjął warunki kolejnego pakietu pomocy dla Aten.
Grecki rząd zaakceptował sprzedaż 14 regionalnych lotnisk niemieckiej firmie "Fraport".
To transakcja warta 1,23 mld euro.
Porozumienie w tej sprawie zostało zatwierdzone jeszcze przez poprzedni rząd Grecji.
Jest to pierwsza prywatyzacja rządu Aleksisa Ciprasa. Ale pewnie nie ostatnia. Do
prywatyzacji zostało wybrane między innymi lotnisko jak w Salonikach - drugim co
wielkości mieście Grecji, oraz ważne dla turystyki lotniska na Korfu, Rodos oraz
Santorynie i Mykonos na Cykladach.
Już wcześniej planowana sprzedaż greckich lotnisk została wstrzymana po przejęciu
władzy w styczniu br. przez lewicową Syrizę. Wtedy ta grecka partia - inaczej niż
dziś -zapowiadała, że położy kres prywatyzacji i podejmie renegocjacje z międzynarodowymi
wierzycielami w sprawie zmniejszenia ciężaru spłat greckiego zadłużenia.
Dziennikarz Super Ekspresu, Sławomir Jastrzębski, pisał, że jest taka ważna i nienowa
książka Amerykanina Johna Perkinsa pt. "Hit Man. Wyznania ekonomisty od brudnej roboty".
Jej autor opowiada, że pracował dla amerykańskich korporacji (sugeruje, że więcej
niż dla korporacji), których celem było totalne podporządkowanie innych krajów Ameryce.
Jak pisze Sławomir Jastrzębski w swoim artykule, sposoby podporządkowywania były
różne, w tym morderstwa uczciwych przywódców, którzy nie chcieli się dostosowywać,
a także klasyczne wywoływanie wojen. Autor "Hit Mana" przedstawia jednak inny sposób,
jak pisze Jastrzębski - „cudowny sposób, który można by nazwać okupacją w białych
rękawiczkach”. Mechanizm „przekrętu” jest taki: „jakiemuś niebogatemu krajowi poprzez
jego mało patriotyczne elity proponuje się pożyczki, a członkowie tych elit zarabiają
bardzo duże pieniądze. Wielkie pożyczki. Na przykład na rozwój infrastruktury czy
czegoś tam jeszcze. W dany kraj inwestuje się naprawdę duże pieniądze. Gigantyczne
pieniądze. Dobrze, jeżeli te pieniądze jakoś, pośrednio lub bezpośrednio, wracają
do firmy kraju, który pożyczki udziela. Wystarczy, żeby amerykańska firma dostała
zlecenia na budowę za pożyczone pieniądze. Kiedy krajowi napożycza się już tyle,
że nie może długów i odsetek spłacić, mówi się mu: słuchaj, kraju, no niestety, za
dużo zupełnie bez głowy pożyczałeś i nie stać cię. W związku z tym kochany zadłużony
kraju, musisz prywatyzować, to znaczy sprzedać nam swoje na przykład sieci energetyczne,
handel energią, telefonię, wodociągi, kopalnie, złoża, co tam masz najlepszego. Potem
amerykańskie firmy podnoszą mieszkańcom ceny prądu, wody etc. i już”. Tyle dziennikarz
Super Ekspresu, który cytował amerykańskiego autora. Przecież różne instytucje Unii
Europejskiej pożyczały Grecji miliardy euro. Nie tylko Niemcy. Tajemnicą poliszynela
jest to, ile Niemcy skorzystały na kryzysie w Grecji... A wiadomo, że Berlin na tym
skorzystał, a nie - jak nam się wmawia pod publikę - tylko łoży pieniądze na Greków.
Spora część pożyczki udzielonej Atenom wcale nie idzie na zaspokojenie potrzeb obywateli
Hellady, jak się powszechnie myśli i pisze w naszych mediach, podsycając tym samym
zawiść u innych narodów. Spora część międzynarodowych pożyczek zapełnia kasy banków.
A tu, uwaga! Kto jest największym beneficjentem? Otóż niemieckie oraz francuskie
banki i firmy. Te międzynarodowe pieniądze dla Grecji są dla nich zabezpieczeniem.
Gwarantują, że bankruci Grecy nadal będą płacić im kasę. Grecja oczywiście nie jest
i raczej nigdy nie będzie w stanie spłacić w całości długu. Niemiecka firma kupiła
14 greckich lotnisk... Tylko to nie była dobrowolna sprzedaż, a wymuszona sytuacją,
w jakiej znalazła się Grecja - kryzysem i spłatami długów. Dziennikarz Super Ekspresu
pyta, czy to „okupacja w białych rękawiczkach”. Można zadać inne pytanie: czy grecki
scenariusz i ten z amerykańskiej książki może być zrealizowany kiedyś w Polsce? Czy
w Polsce też znajdziemy „mało patriotyczne elity”, którym również proponuje się
pożyczki, a członkowie tych elit zarabiają bardzo duże pieniądze?”.
Pomiędzy nieuzasadnionym straszeniem, a racjonalnymi przestrogami jest oczywiście
cienka granica. Jednak jeśli ktoś jeszcze kilka lat temu powiedział, co się stanie
z Grecją, zostałby przez psuedoracjonalistów i "prawdziwych Europejczyków" wyśmiany.
A na pewno uznany za nacjonalistę lub innego eurofoba. Te sprzedane z przysłowiowym
nożem na greckim gardle lotniska - to nie jest jedyny element. Nie raz czy dwa, pojawiały
się „propozycje”, by Grecja za długi sprzedała niektóre swoje wyspy. Naprawdę takie
pomysły są nierealne? A nam się nie może nic złego przytrafić? Nasze elity chyba
nas aż tak nie zadłużą, że za ileś lat w ramach spłaty długów nie będziemy musieli
„sprzedać” Wrocławia? Tylko pamiętajmy - w razie czego pretensji nie powinniśmy kierować
do Niemców, ale do naszych elit, które nas bez pamięci zadłużają. Dzisiaj czysto
hipotetyczna wymyślona na potrzeby tego tekstu „sprzedaż Wrocławia Niemcom” - to
taka sama utopia, jak dla Greków jeszcze 7 lat temu groźba wymuszonego długami sprzedawania
lotnisk i wysp. Oby to były strachy na lachy, a nie grecka tragikomedia, która stała
się rzeczywistością.
Tekst ukazał się również w interenetowym wydaniu magazynu „Stosunki Międzynarodowe”
http://stosunki.pl/?q=content/grecy-za-d%C5%82ugi-sprzedaj%C4%85-niemcom-lotniska-czy-polska-w-przysz%C5%82o%C5%9Bci-za-d%C5%82ugi-sprzeda-wroc%C5%82aw